niedziela, 4 września 2016

Czy wiara uzdrawia?

Oczywiście, nie zamierzam w tym miejscu prowadzić rozważań teologicznych. Uspokajam, nie będzie to także esej o powiązaniu polityki i religii, jakkolwiek temat jest aktualny i budzi silne emocje (oraz zapewnia więcej czytelników). Niemniej, religia i uczestnictwo w praktykach religijnych jest ważną częścią życia społeczeństwa i jako taka nie jest obojętna na stan jego zdrowia.
Pozytywna korelacja stanu zdrowia z uczestnictwem w życiu wspólnot religijnych jest dobrze udokumentowana. Przy dokładniejszej analizie, co nie stanowi zaskoczenia, obraz staje się bardziej złożony.

Przyczyny, dla których osoby religijnie aktywne (może nie najbardziej zręczne określenie, ale w tym sensie prawdziwe, że chodzi o zachowania a nie same deklaracje) są jednocześnie bardziej zdrowe, są w zasadzie zidentyfikowane i lepiej lub gorzej przebadane przez różne zespoły naukowe, między innymi:
  • Przestrzeganie zakazów i nakazów religijnych związanych z różnymi ryzykami zdrowotnymi, w tym w szczególności nadużywaniem alkoholu i przyjmowaniu substancji psychoaktywnych;
  • zaangażowanie społeczne, które zmniejsza ryzyko depresji i chorób psychosomatycznych, między innymi astmy czy migreny;
  • pozytywny dla serca i metabolizmu wpływ medytacji, na który (niezależnie od form religijnych) są również dostępne wiarygodne badania;
  • podejście do konsumpcji, jakkolwiek nie wszystkie rodzaje postów przynoszą korzyści zdrowotne;
  • jeśli ktoś dodatkowo nie jedzie do świątyni samochodem (i stara się zaparkować tuż przy schodach) to zapewnia organizmowi dodatkową porcję ruchu.
Czy społeczne zmiany w zakresie religijności Polaków mogę mieć zatem wpływ na stan zdrowia? Czy zwalczanie "kultu religijnego" wpływało negatywnie na stan zdrowia w przeszłości? Polityka państwa w okresie realnego socjalizmu była (w Polsce, ten wzór niekoniecznie sprawdził się w innych krajach) przeciw-skuteczna, zamrażając na wiele lat wysoki poziom aktywności religijnej Polaków. Od 27 lat polityka się zmieniła i (mimo tego lub właśnie dlatego?) postępuje systematycznie, chociaż bardzo wolno i z wahaniami, proces zmniejszania się poziomu religijności. Jakkolwiek na tle krajów europejskich wskaźniki "religijności społecznej" są wciąż dość wysokie, to jednak , z przyczyn leżących w obszarach, do których nie będę w tym miejscu czynił dygresji, ten obraz niewątpliwie zmienia się. Tempo przemian liczone jest w tym przypadku nie w latach, lecz raczej w pokoleniach.

Tego, czy obecna polityka rządu, jakkolwiek bliska hierarchom Kościoła Katolickiego, doprowadzi do zahamowania tego procesu, także (chociaż temat arcyciekawy) nie będę poddawał tutaj analizie.
Z pewnością warto stwierdzić jedno. Eksperymenty zastąpienia religii przez różne formy kultu państwowego nie powiodły się na przestrzeni historii. Podobnie trudno zgodzić się z tezami, że państwo powinno promować działania zastępujące obywatelom pożytki płynące z aktywności w religijnych wspólnotach. Natomiast niezależnie od powyższego tworzenie bezpiecznych przestrzeni dla życia społecznego w ogóle powinno na stałe być obecne w polityce samorządów, zwłaszcza tych najniższego szczebla - gmin i dzielnic. Nie ulega wątpliwości, że tego typu inicjatywy przyniosą pożytki i dla ciała i dla ducha.

Polecam do ewentualnej dokładniejszej lektury:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz