niedziela, 26 czerwca 2016

Droga do 6 procent...ale dokąd prowadzi?

Minister Zdrowia konsekwentnie zapowiada wzrost wydatków na ochronę zdrowia do 6% PKB. Należy jak sądzę rozumieć, że chodzi tu o wydatki publiczne, ponieważ z prywatnymi już obecnie na ochronę zdrowia wydaje się w Polsce ponad ten wskaźnik. Warto tu przypomnieć, że o ile nakłady na zdrowie należą od lat do najniższych w OECD to już proporcje pomiędzy nakładami prywatnymi a publicznymi oscylują w wartościach średnich.


Oprócz tego hasła - celu osiągnięcia wskaźnika, mamy obecnie kilka pytań bez odpowiedzi. Po pierwsze z jakich źródeł te wydatki będą finansowane? Można przyjąć na podstawie innych enuncjacji, że mogłoby to nastąpić po ujednoliceniu fiskalnym obecnego PIT, ZUS i ZUS-NFZ. Obecnie są ze sobą powiązane ale kierują strumienie finansowe do różnych przegródek. Po reformie udział na finansowanie świadczeń zdrowotnych musiałby być tak zwiększony, żeby osiągnąć zakładany cel a wcześniej następowałoby ewentualnie na podstawie zwiększonych transferów wprost z budżetu państwa, tak jak obecnie ma to miejsce w przypadku leków dla seniorów (75+). Jest jeszcze ścieżka samorządowa, którą przewiduje nowelizacja ustawy o podmiotach leczniczych ale ich skutek finansowy nie będzie z pewnością wystarczający do osiągnięcia wskazanego celu.

Zapowiadany wzrost o 6% PKB to nominalnie dzisiaj około 25 mld. Spory dopływ pieniędzy, na pewno większy niż widoczny górski strumień ;). Oprócz pytania w jaki sposób zostaną pozyskane - pozostaje do rozstrzygnięcia - jak je wydać. Tu odpowiedź jest na szczęście znacznie prostsza, ponieważ starczy do tego odrobina wyobraźni plus kalkulator.

Ponieważ rozmiary wpisu na bloga są siłą rzeczy ograniczone, przedstawię tylko kilka projekcji, w których bynajmniej nie chodzi o wielką precyzję a jedynie przybliżenie, z jakimi potencjalnie środkami mamy do czynienia...
  • Protesty pielęgniarek to dwa główne postulaty: zwiększenie wynagrodzeń i zwiększenie zatrudnienia w zawodzie.
    W Izbach zarejestrowanych jest ponad 320 tysięcy pielęgniarek i położnych, jednak tylko część pracuje w ramach "systemu" (ponieważ w rejestrze są osoby pobierające renty i emerytury, czasowo przebywające za granicą czy pracujące w innych zawodach lub pracujące w niewielkim wymiarze). Licząc dość bezpiecznie to nie więcej niż 250 tysięcy etatów (i równoważników etatów oczywiście).
    Dodatkowe 2000 PLN miesięcznie brutto daje, po prostych kalkulacjach ok. 7,5 mld rocznie. Drugi postulat wyliczyć nieco trudniej. Przyjmijmy, że wzrost o 20% byłby, ze względu na czas potrzebny do rekrutacji na studia, samą edukację i praktyki zawodowe jest w krótkim czasie i tak ambitnym celem. Nawet pozyskując do pracy pielęgniarki z innych krajów (co samo w sobie jest tematem kontrowersyjnym ale także praktykowanym w wielu krajach) to już kolejne 3,6 mld złotych.
  • Kolejnym palącą potrzebą jest podniesienie wynagrodzenia dla przedstawicieli "pozostałych" zawodów medycznych. Zakładając ostrożnie 1500 PLN jako średnią wartość podwyżki i nie mniej niż 100 tys. osób pracujących w szpitalach i przychodniach (zapewne jest trochę więcej ale na nasze potrzeby taka dokładność wystarczy) to mniej więcej 2,5 do 3 mld.
  • Płace lekarzy. Oczywiście, w tej grupie zawodowej zarobki są bardzo mocno zróżnicowane, jest całkiem spora lekarzy, których zarobki są na przyzwoitym poziomie, chociaż wciąż znacząco mniej niż w bogatszych krajach UE, z reguły też wyższe zarobki są związane z napiętym grafikiem samych medyków. Z pewnością rozsądnie byłoby założyć, że kwota 4-5 mld PLN mogłaby być bardzo użyteczna w dofinansowaniu obecnie mniej atrakcyjnych i przez to deficytowych specjalizacji.
  • Program opieki farmakologicznej z prawdziwego zdarzenia (10 tys przeciętnie na każdą z 13,5 tys. aptek w miesiącu) to 1,6 mld
  • Bieżące zadłużenie szpitali to ok. 12 mld PLN. Byłby to wydatek jednorazowy ale z pewnością dla zapewnienia funkcjonowania trwale nierentownych podmiotów, które z różnych przyczyn powinno się utrzymać "na powierzchni" to kwota 2-3 mld rocznie byłaby wystarczająca.
Listę oczywiście łatwo wydłużyć. Nie mniej trochę środków zostałoby, które można byłoby wykorzystać na przykład na rozszerzenie listy leków i/lub odbiorców obecnego 75+. Tradycyjnie wszelkie uwagi (w tym także poprawki do moich kalkulacji ;) ale i inne propozycje mogą mieć miejsce w formie komentarzy).

PS. Wskazałem zaledwie na trzy cele, spośród potencjalnie wielu innych. Oznacza to konieczność powrotu do naszkicowanych tematów, gdy tylko staną się one namacalnie (budżetowo) aktualne. Dla porównania z innymi krajami - warto odesłać do źródła: wydatki na ochronę zdrowia w krajach OECD - intuicyjna w użyciu, interaktywna baza danych.

niedziela, 12 czerwca 2016

Kibicowanie? Może jednak kiepski pomysł?

Nie mogę być w tej sprawie zupełnie obiektywny. Jako osoba, jeśli już nawet zmuszona do oglądania meczu względami towarzyskimi, bardziej udająca (przez uprzejmość ale pewnie i trochę, trzeba uczciwie przyznać, przez społeczny konformizm?) zainteresowanie niż odczuwająca prawdziwie kibicowskie emocje, z pewnością patrzę z innej perspektywy w stosunku do milionów silnie przeżywających mistrzostwa.

Czas igrzysk jednak nadszedł, zatem i na głos przeciwny miejsce powinno się znaleźć. Przeciwny nie tyle samym igrzyskom co ich otoczeniu i skutkom. W tym miejscu – z punktu widzenia zdrowia społeczeństwa.
Na pierwszy rzut oka może nie wygląda to najgorzej. Przecież teoretycznie, piłka nożna nie wygląda tak źle. Zespoły wychodzą na boiska, biegają, czasami dochodzi co prawda do urazów, jednak nieporównywalnie mniej znaczących niż w przypadku boksu czy podnoszenia ciężarów. To powinien być dobry przykład dla dzieci, młodzieży czy dorosłych. Czy jednak na pewno jest?

Zacznijmy od tego, co jest na pewno. Miliony butelek i puszek piwa. Czipsów, zagryzek, kiełbas i pizz. Godziny przed telewizorem, chociaż oglądanie w barach staje się także w Polsce nową świecką tradycją. Dodatkowy papieros wypalony „z nerwów o wynik” ...
Tą konsumpcję napędza wielka machina marketingowa, która na orbitę swoich "targetów" wciąga miliony kibiców. Czy podnosi to aktywność fizyczną populacji? Jeśli ktoś ma jakieś dowody, to poproszę. Czy po igrzyskach zostanie efekt w postaci zwiększonej konsumpcji wymienionych produktów? Raporty giełdowe spółek wprost dowodzą, że tak.

Niestety nie zauważyłem żadnego komunikatu ze strony władz czy szerzej polityków, który chociaż częściowo równoważyłby negatywne skutki marketingu śmieciowego jedzenia i alkoholu. Jeśli ktoś znajdzie wyjątek – to warto go zauważyć i wyróżnić. Chętnie przyznam się, że przeoczyłem ...

Może udałoby się znaleźć jakieś pozytywy psychologiczne i emocjonalne? Wspólne przeżywanie, endorfiny, mobilizacja? W końcu zdrowie ma też wymiar psychiczny i społeczny. Jakkolwiek dużo środków nie przeznaczone byłoby na promocję, sukcesu Euro nie byłoby, gdyby te igrzyska nie odpowiadały na ludzkie potrzeby. Jak to wygląda? Tu rozciąga się już Terra ignota, chociaż (dla głębiej zainteresowanych tematyką) nieco wyników badań psychologicznych można znaleźć, na przykład szukających różnic pomiędzy kibicami a osobami na emocje „sportowe” oziębłymi.

Emocje powyższe, jakkolwiek skupiające uwagę (i pamięć, ten związek pomiędzy emocjami a pamięcią jest z kolei całkiem dobrze poznany) wydają się również ryzykowne. Otóż badania z 2006 roku na kibicach niemieckichz 2006 roku na kibicach niemieckich (o których przypomniał w trakcie mistrzostw Instytut Polityki Zdrowotnej) zwraca uwagę, że ryzyko zawału jest prawdopodobnie związane nie tylko z niezdrową dietą ale także samymi "skokami adrenaliny" w trakcie oglądania meczu. Z pewnością warto wyniki tych badań postawić na przeciwnej w stosunku do ewentualnych pozytywnych skutków szali ... (może ktoś je przy okazji poda, pod warunkiem powołania się na wiarygodne źródła :) )

Niezależnie od powyższego: czas igrzysk jest dla spraw zdrowia publicznego moim zdaniem praktycznie zupełnie zmarnowany. Jeśli jednak mistrzostwa będą chwilę trwały to może, przynajmniej dziennikarze, niekoniecznie sportowi, przypomną, że samo oglądanie sportu zdrowia nie przyniesie ...

Na koniec konstruktywna propozycja: media relacjonujące wydarzenia sportowe (na czym zarabiają przecież niezłe pieniądze) miałby obowiązek oprócz reklam różnych produktów obowiązek dołączać reklamówki promujące zdrowy styl życia i informujące o ryzyku związanym z emocjami "sportowymi", alkoholu, tytoniu i większości przekąsek.