środa, 17 sierpnia 2016

Zdrowie na drogach

Zewnętrzne przyczyny zgonów i uszkodzeń ciała mają pokaźny udział w utracie potencjalnych lat życia i obniżania jego jakości w wymiarze populacyjnym. W tej grupie niezagrożonym liderem pozostają od lat wypadki komunikacyjne. Niestety, rzeczywiście ze zdrowiem na drogach jest źle a ostatnio prawdopodobnie jeszcze gorzej. To tym bardziej przykre, że od kilku lat sytuacja chociaż powoli, to jednak systematycznie poprawiała się. Daleko wciąż nam było do najbezpieczniejszych krajów Unii jednak dystans znacząco zmniejszał się. Gorzej (znowu) jest od niedawna, w zasadzie dopiero od II kwartału. Porównując II kwartał 2015 do tego samego kresu 2016 roku Policja oficjalnie (link dla zainteresowanych poniżej) odnotowuje: wzrost liczby rannych - o 835 osób (do 10 680 osób) zabitych zaś było aż 103 więcej w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku (razem od kwietnia do czerwca 2016 roku zginęło 715 osób).

Co ciekawe bardzo wyraźny wzrost odnotowuje się też w kategorii "kolizje": o 13 700 - do łącznie ponad 98 tysięcy. Te dane są rzeczywiście różne od wyników pierwszych trzech miesięcy 2016 roku, podczas których kontynuowany był (wcześniejszy) trend spadkowy liczby tragedii na drogach.

Jaka jest przyczyna zdecydowanego pogorszenia się bezpieczeństwa na polskich drogach? Mocno uprawniona hipoteza to ostateczna likwidacja gminnych fotoradarów i brak adekwatnego zamiennika w postaci efektywnych działań innych służb publicznych.
Efekt pojawił się z kilkumiesięcznym opóźnieniem (I kwartał był bezpieczniejszy w porównaniu z analogicznym okresem 2015) w stosunku do zmian obowiązującego prawa. Prawdopodobnie, oprócz naturalnego stopniowego dostosowywania się zachowań do nowych reguł, miał na to wpływ inny przepis, o odbieraniu prawa jazdy za podwójne przekroczenie prędkości (czyli na terenie zabudowanym - ponad 100 km/h). Z tym przepisem kierowcy w czasie pierwszego kwartału zdążyli się oswoić i rzadziej jeżdżą 100 ale przecież 90 km/h też wystarczy, żeby śmiertelnie potrącić pieszego, rowerzystę lub zabić innego kierowcę w przypadku kolizji.

Przed opublikowaniem danych za III kwartał można mieć jeszcze nadzieję, że te dane to tylko chwilowe zachwianie trendu i spadki liczby rannych/zabitych/poszkodowanych zawitają na powrót w statystykach a przede wszystkim rzadziej będziemy odnotowywać konkretne tragedie jak najbardziej rzeczywistych ludzi i ich rodzin. Jednak w tym przypadku obserwowanie to stanowczo za mało, zwłaszcza dla tych, dla których na prewencyjne działania będzie już za późno...Jeśli jednak sytuacja będzie nadal zła - konieczne będą zdecydowane działania naprawcze.



Czy taką rolę będzie mógł spełnić przedstawiony przez Ministra Sprawiedliwości projekt zaostrzenia kar dla sprawców? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie trzeba przyznać, że rzeczywiście zabójstwo lub ciężkie uszkodzenie ciała z użyciem narzędzia "samochód" było traktowane znacznie pobłażliwiej od tasaka, trucizny czy pistoletu. Także w przypadku "zamiaru ewentualnego" (czy też lubicie ten prawniczy język ? ;)). Nawet jednak słuszna zmiana nie musi być skuteczna.

Odpowiedź na pytanie o efektywność prewencyjną zaostrzenia kar przynoszą analizy efektywności kary śmierci na prewencje zabójstw. Nie przeprowadzając (z powodu braku czasu i środków) badań weryfikujących skutki zachowań (np. oparte na teorii gry) nie wróżyłbym w tym przypadku sukcesu.