niedziela, 1 stycznia 2017

Chwila dla oddechu

Jesienna zima, która opatula Polskę bardziej mgłami i deszczem, niż szadzią i śniegiem, jest, jeśli akurat mocno nie dmucha znad morze Północnego, najgorszą porą roku dla powietrza. Temat niby nie jest zbyt ciężki na początek roku - z pewnością bowiem powietrze i to co się w nim unosi za ciężkie przecież nie jest.

Czystość powietrza jest bez wątpienia istotnym środowiskowym uwarunkowaniem zdrowia społeczeństwa. Pożytki płynące z możliwości oddychania dobrej jakości powietrzem doceniali już starożytni. Marcus Terentius już blisko 21 stuleci temu zalecał lokalizację domu przy zalesionym wzgórzu lub szerokich pastwiskach w taki sposób, aby „wystawić je na najzdrowsze wiatry w okolicy”. Co ciekawe, na długo przed nowożytnymi mikrobiologami domyślał się istnienia chorobotwórczych mikroorganizmów, przenoszonych z powietrzem. Obecnie oczywiście wciąż są miejsca z lepszym i czystszym powietrzem, nie mniej zanieczyszczenia wędrują po całym świecie i bez wątpienie problem stał się globalny.

Powyższe nie przeszkadza to bynajmniej zróżnicowanemu narażeniu na pyły, dwutlenek siarki, tlenki azotu, tlenek węgla, żeby wymienić tylko kilka z elementów z trującego koktajlu. Z oczywistych powodów (więcej źródeł, mniej wiatru z powodu ukształtowania terenu) Kraków czy Zakopane mają zdecydowanie gorsze powietrze niż Gdańsk lub Szczecin. Polacy oddychają atmosferą z większą liczbą PM10 i 2,5 na m3 od mieszkańców Norwegii czy Anglii.

Ponieważ czyste/zanieczyszczone powietrze nie jest wyborem zero-jedynkowym, powinniśmy pamiętać o hierarchii. Najgorszy dla płuc (w wymiarze populacyjnym) pozostaje dym tytoniowy z papierosów palonych samodzielnie, zaraz potem biernie. Narażenie w miejscy pracy może być niewiele mniej gorsze od biernego palenia. Dopiero potem, w skali zdrowia publicznego, szkodliwe jest zanieczyszczenie płynące szerokim strumieniem z pieców, kominków, rur wydechowych samochodów i pyły przemysłowe.

Jeśli jednak należysz do osób niepalących i nie masz w otoczeniu osób palących tytoń oraz w pracy masz bezpieczne środowisko ... to zanieczyszczenia powyższe pozostają dla Twoich płuc zagrożeniem nr 1. Z przykrością należy zauważyć, że niestety nie odnotowaliśmy żadnej wspólnej (a i odrębnych mniej niż na lekarstwo) inicjatywy MZ i MOŚ, która byłaby zaprojektowana w celu zmniejszenia narażania naszych płuc. Jest kilka pozytywnych prób ze strony samorządów, są inicjatywy społeczne, jak np. alarmy smogowe. Jest, co jest najcenniejsze, rosnąca świadomość społeczna...

Stara dobra szkoła mówi: chcesz zmienić świat - zacznij od siebie. Czy w praktyce możesz coś zrobić dla czystego powietrza? Z pewnością niewiele ale czy powinno to być pretekstem, aby nie robić nic? Oto przykłady:
  • zakładając, że dojeżdżasz do pracy samochodem w jedną stronę ok. 10 km, to jeśli tylko raz w tygodniu zmienisz na komunikację publiczną lub rower zaoszczędzisz atmosferze nawet ok. 100 kg spalin - to jest blisko 80 m3 czystego powietrza więcej dla Ciebie i bliźnich.
  • docieplenie mieszkania i racjonalne ogrzewanie (rezygnacja z tradycyjnego i wciąż jeszcze popularnego pieca oraz modnych kominków) może przynieść porównywalny lub nawet większy skutek.
  • nawet symboliczne czy moralne wsparcie inicjatyw na rzecz czystego powietrza ma sens: dopóki nie uda się osiągnąć masy krytycznej nie dokonamy wystarczającej dla naszych płuc poprawy sytuacji.
Tradycyjnie kilka linków do danych źródłowych: PS. Dosłownie kilkanaście godzin po opublikowaniu mojego wpisu została rozpowszechniona wypowiedź Ministra Zdrowia, w powszechnym odczuciu bagatelizujące wpływ smogu na zdrowie. Należy oczywiście zgodzić się panem Ministrem, że wpadać w panikę nie należy. Jeśli jednak "unikanie paniki" ma usprawiedliwiać dalszą bierność rządu w tym zakresie, to trochę szkoda. Oczywiście, że nawet cały rząd ma w praktyce ograniczone możliwości oddziaływania na stan atmosfery a i zmiany wymagałyby czasu, determinacji i politycznej zgody. Tego właśnie potrzebujemy, ponieważ niezależnie od tego, jaka partia aktualnie rządzi, od zanieczyszczeń chorują i umierają mieszkańcy polskich miast, miasteczek i wsi.

PS. 2.
Jeszcze jedna ciekawa publikacja: na temat większego ryzyka demencji wśród osób mieszkających w sąsiedztwie dróg o nasilonym ruchu.